a no właśnie chyba się zaczęło... co tylko się da do buzinki swojej malutkiej pcha. płacze, jęczy... ciekawa jestem jak długo to potrwa, bo dziąsełek jako tako spuchniętych jeszcze nie ma, ale cały czas coś go w tej buzi drażni... podsuwam więc co tylko się da...
bardzo fajną sprawą dla obolałych dziąsełek dzidziusia jest szczoteczka sylikonowa, ale inne gryzaczki też się doskonale sprawdzają. sprawdza się też cokolwiek, co tylko mieści się w małej buzi mojego syna...
oprócz tego jednak wspomagamy się też kropelkami, syropkami
camilia jest jednym z nich, dosyć reklamowana i sądzę, że nieco przereklamowana (przynajmniej w naszym przypadku), ukojenie przychodzi, ale tylko na chwilkę, a zaraz po tym znowu marudki, płaczki, jączki...
dobry natomiast jest syropek przeciwbólowy przepisany przez pediatrę, bo pomaga na dłużej. a co bardzo praktyczne to dozownik. a, że ostatnio witek trochę syropki popija, wykorzystuję go więc i do innych płynów...
na koniec miły akcent z okazji święta zakochanych; kwiatek od męża ;)
oj tak...
mała rzecz, a cieszy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz