to, że maluszek chory pisałam już w pierwszym poście; kaszelek został więc dobra rada " nasmaruj jajem". tak też zrobiłam. pomysł pewnie dobry tylko niestety moje słoneczko ma uczulenie na białko, a ja nie wpadłam na to, że dla dzieci ze skazą niedobre nawet spotkania z zewnątrz. nad maluśkimi jednak ktoś czuwa, bo nie wyobrażam sobie jego wyglądu rano. po paru minutach całe jego ciałko obsypane już było wysypką. szybka kąpiel o północy dała upust mojej walce z rozregulowywaniem. na całe szczęście po cieplutkiej kąpieli i łyżeczce syropku wysypka trochę zbledła, do poniedziałku jakoś z tym powalczymy, a potem znowu "biały fartuch". a zatem do wszystkich mam małych alergików: nie smarujcie pociech jajem!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz