przełamałam opory po poprzedniej nieudanej, albo mało udanej próbie i siadłam znowu do maszyny. tym razem już na spokojnie i bardziej przemyślanie...
zabrałam się do uszycia drugiego misia i tym razem już wituś dostał w swoje rączki pierwszy prezent własnoręcznie wykonany przez mamusię :)
i choć daleko jeszcze do ideału to muszę stwierdzić, że jestem dumna z siebie...
zaczęłam od narysowania konturów misia na kartce, później przypięłam do materiału ( tutaj stary szalik), obszyłam, wycięłam, wypchałam watą, przyszyłam oczka i nosek. i jakoś jakiś jest.
nie powiem, żeby witek jakoś specjalnie się ucieszyła, ale misiakiem się bawi więc ja jestem zadowolona i motywuje mnie to do dalszego działania, a mam nadzieję, że każdy następny miś i inny zwierz będzie o ten raz lepszy od poprzedniego :)
Na pewno będzie ciekawy dla synka.Przynajmniej mojemu każda nowa zabawka się podoba,chociaż przez chwilę :)
OdpowiedzUsuńCałkiem fajnie ten misio Ci wyszedł :).
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że synkowi do gustu przypadła.
Takie własnoręcznie przygotowane zabawki mają swój urok, a druga kwestia to to, że wiesz z czego wykonane. Pozdrawiam i równie udanych przyszłych prób maszynowych życzę